Drrrrrr. Drrrrrr. Drrrrrr.
- Słucham? - odezwałam się do słuchawki połykając kolejny kęs jabłka.
- Witam panią Madison Lewis. Z tej strony nieszczęsny pan Justin Bieber, ten od sukienki - usłyszałam głos całkiem przystojnego chłopaka z bankietu po drugiej stronie telefonu. Zaśmiałam się i zapytałam
- W czym mogę pomóc panie Justinie..... - jak mu tam? - Bieberze?
- Wyprałem tą sukienkę. Może jakieś spotkanko na mieście? Kawka? Herbatka? Ewentualnie pyszne ciastko? Znam miejsce gdzie są najlepsze słodkości na całej kuli ziemskiej. Nigdzie takiego nie znajdziesz, uwierz. - halo panie Bieber, nie jadam z ludźmi którzy mi psują i brudzą ulubione ubrania! W sumie to nie byłby taki zły pomysł, ale hmmm nie mam czasu na głupoty.
- Może po prostu wpadniesz i mi ją dostarczysz? Wiesz.. to tak jeszcze w ramach rekompenstaty. Wypranie sukienki i do tego darmowy dowóz. To jak? - spytałam, przytrzymując barkiem telefon przy uchu zapłaciłam dostawcy pizzy i podziękowałam kiwając głową. - Wiesz gdzie mieszkam to wpadaj. Ja muszę kończyć. Pa - pożegnałam się z Justinem i odłożyłam telefon na szafkę. Musiałam dokończyć sprzątać salon przed przybyciem Justina, prawdopodobnie dzisiaj oraz gości których będziemy mieć jutro. Przyjeżdżają do nas wujek Thomas ze swoją żoną Adrienne. Na co dzień mieszkają w Californi. Bardzo ich lubię, ponieważ mimo iż nie należą do najmłodszych to są wyluzowanymi ludźmi. Bardzo się cieszę, że nas odwiedzą. W końcu spotkam się z Carą. Jest moją przyrodnią, jeśli mogę to tak nazwać, kuzynką, ale i tak traktujemy siebie jak rodzone siostry. Cara jest w moim wieku i jest córką Adrienne, która zaszła z nią w ciążę w wieku szesnastu lat z jednym z kolegów z klasy. Wujek Thomas pokochał Carę jak swoją córkę, zresztą to tak jak ja. Nie ma chyba osoby, która by jej nie polubiła. Jest bardzo sympatyczną dziewczyną, a do tego śliczną więc dodatkowe punkty dla niej.
Po całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Odłożyłam ściereczkę i ruszyłam aby otworzyć. Nie spodziewam się narazie nikogo.. Pociągnęłam za drzwi i zobaczyłam nie kogo innego jak Justina? Ale że teraz?
- Dzień dobry. - przywitał się z wielkim uśmiechem na swojej twarzy. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła jakiegoś ducha czy cokolwiek. - spojrzał na mnie i zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie śmiej się! Miałeś być później, tak mi się wydaje. - zamknęłam za nim drzwi i oboje ruszyliśmy do salonu.
- Ja? Ależ skąd. Nie powiedziałem kiedy będę, ty nie określiłaś czasu kiedy mam być, a więc jestem teraz bo miałem akurat trochę czasu. - no w sumie to ci przyznam rację.. "chłopcze"
- Dobra no nieważne. To gdzie ta moja sukienka? - spytałam i włączyłam czajnik z wodą na jakąś herbatę czy coś innego do picia.
- A no proszę bardzo. Oto i twoje upragnione odzienie. - wyglądał jak jakiś podwładny rozmawiający ze swoim panem. Wyglądało to trochę komicznie, ale podobało mi się to więc też tak odpowiedziałam.
- Dziękuję bardzo. Poproszę o herbatkę z miodem oczywiście jak zawsze - usiadłam na fotelu i czekałam.
- A proszę bardzo - Justin szybkim krokiem ruszył do kuchni, chwycił pierwszy lepszy kubek i zaczął buszować w szafkach w poszukiwaniu jak się domyślam herbaty. Wrzucił jedną torebeczkę do kubka i zalał wodą, po czym wpadł do salonu po drodze gubiąc krople gorącego napoju. Podał mi ją i ukłonił się. Oboje zaczęliśmy się śmiać, a ja odstawiłam herbatę na stolik żeby trochę wystygła.
- A ty nie chcesz czegoś do picia? - spytałam mojego "podwładnego" ponieważ trochę się dziwnie czułam jak Justin zrobił mi herbatę w moim domu, a on nie dostał nic.
- Nie nie, dziękuję. - uśmiechnął się i po chwili zaczęliśmy rozmawiać o bankiecie na którym się poznaliśmy. Trochę nieprzyjemnie się zaczęło, ale to trudno. Co się stało to się nie odstanie.
***
Wsypałam jeszcze trochę soli do sosu i zamieszałam. W końcu musi być wystarczająco słone. Dodałam jeszcze kilka przypraw i zostawiłam na chwilę. W między czasie otworzyłam opakowanie i wrzuciłam makaron do gotującej się już wody. Posoliłam i wróciłam do pilnowania sosu. Rodzice lada chwila wrócą, Thomas z Adrienne także. Do ich przybycia wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Naczynia i sztućce już są przygotowane ładnie na stole. Wszystko jest, oprócz tego nieszczęsnego sosu, który musiałam robić drugi raz przez moją niezdarność. Wylałam resztki wody z garnka i odstawiłam makaron na bok. Ufff. Sos też gotowy, czyli wszystko już jest na swoim miejscu i tak jak powinno być. Thomas możesz już wpadać, twoje spaghetti już na ciebie czeka. Spojrzałam na zegarek i jak na zawołanie rozbrzmiał dzwonek. Cała w skowronkach podbiegłam do drzwi i płynnym ruchem przyciągnęłam je do siebie. Gdy zobaczyłam Carę po drugiej stronie obie zaczęłyśmy piszczeć i od razu wpadłyśmy sobie w ramiona. Stałyśmy tak dobrą chwilę ponieważ wujek zdążył wnieść wszystkie ich bagaże.
- No Charlie, wiem że się cieszysz, że przyjechała Cara, ale nie mów, że nie tęskniłaś za ukochanym wujkiem Thomasem! - podbiegłam do niego i przytuliłam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Tak długo ich nie widziałam. Charlie, tylko wujek i kuzynka używali mojego drugiego skróconego imienia. Nikt, oprócz mojej najlepszej przyjaciółki, nie znał mojego drugiego imienia. Nie to że go nie lubię, bo bardzo mi się podoba, ale jest zarezerwowane dla wyjątkowych osób jakimi są Thomas i Cara, no i oczywiście Adrienne.
- Dobra już koniec tych czułości zostawcie coś dla mnie. - usłyszałam anielski głos żony wujka. Kobieto jak ja ci zazdroszczę takiego głosu. Podeszłam do niej i tak samo obie się przytuliłyśmy i wycałowałyśmy. Po chwili zaprosiłam ich do stołu podając makaron i sos.
- Ahh wiedziałem, że zrobisz spaghetti. To danie w twoim wykonaniu Charlie to mistrzostwo, przysięgam - wujek gadał co chwila, wciągając długi makaron. - Tęskniłem za tym daniem - za każdym razem mówi to samo, ale jest to bardzo miłe wiedząc, że komuś tak bardzo smakuje to co zrobiłaś. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam rozmawiać z Carą. Ostatnio mało komunikowałyśmy się ze sobą, ponieważ obie miałyśmy sporo nauki. Ale cieszę się, że ją widzę. - To jak? Dzisiaj wypad do klubu? - spytała z szerokim uśmiechem na twarzy. To była już chyba nasza tradycja. Za każdym razem jak któraś odwiedzi tą drugą to w pierwszą noc wychodzimy do klubu, drugiego dnia oczywiście zakupy, a później to już wszystko spontanicznie.
- No oczywiście, a jutro galeria. Ostatnio otworzyli tu w pobliżu nową, może zobaczymy? Szczerze mówiąc to tam nawet nie byłam. - wytarłam usta i obie zaczęłyśmy sprzątać ze stołu po tym jak wszyscy już udali się do salonu.
- Pewnie. Zaraz zaczniemy się ogarniać, a no i mam coś dla ciebie. Jak zapomnę to wiesz, mów! - włożyłyśmy wszystko do zmywarki i podekscytowane pobiegłyśmy po schodach na górę przygotować się na dzisiejszy, wspólnie spędzony wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz